To działo się gdy byłem młody. Miałem wtedy jakieś 4-5 lat.
Pojechaliśmy w wakacje do babci. Akurat było sporo osób, dziadkowie,
rodzice, wujostwo, nas 5 dzieci, więc postanowiono zrobić grilla.
Gdy się ściemniło i zrobiło późno, my dzieci poszliśmy spać.
Mieliśmy
spać w 1 z 2 pokojów na poddaszu. Na poddasze prowadziły wąskie schody i
ciemny korytarz (światło można było zapalić na dole, lub już w samym
korytarzu), ale było wszystko ładnie urządzone i było przytulnie.
1 wchodziłem po schodach za mną reszta, po wejściu szybko podbiegłem do drzwi, żeby 1 wybrać sobie łóżko do spania.
Otworzyłem
drzwi i zobaczyłem przerażającą postać. Bladą, starszą osobę, z długimi
włosami, która na mnie patrzyła przerażającymi oczami.
Krzyknąłem
i uciekłem spadając ze schodów, aż dziwne, że nic sobie wtedy nie
zrobiłem. Nigdy się tak nie bałem. Szybko pobiegłem z krzykiem do
rodziców, ale gdy wszyscy dorośli tam poszli zobaczyć tą postać już tam
nikogo nie było.
Ten dom moi dziadkowie sami wybudowali, nie było tam żadnego cmentarza, nikt nie umarł dziwną śmiercią.
Po latach sądzę, że to mi się po prostu wydawało, ale nadal jak o tym pomyślę czuje strach i przechodzą mnie dreszcze.
Druga
historia wydarzyła się gdy byłem w 4 klasie podstawówki. Razem z
przyjaciółmi postanowiliśmy się trochę pobawić spirytystycznie (takie
niewinne dziecięce zabawy, ale nie polecam). Akurat byliśmy u koleżanki w
domu.
Zaczęliśmy od wróżenia, znajoma miała książkę (czy
gazetę już nie pamiętam) jak się wróży i co oznaczają kolejne karty
(nie był to żaden tarot tylko zwykłe karty).
Mi ogólnie wywróżyła sporo nieszczęść i ostatnią karta, którą dla mnie wylosowała oznaczała śmierć.
Wszyscy oczywiście z tego żartowaliśmy.
Po wróżbach przyszedł czas na wywoływanie duchów.
Zapaliliśmy świecę, standardowo talerzyk, litery, chwyciliśmy się za ręce, zamknęliśmy oczy jakieś nieistotne formułki itp.
Aż
nagle poczułem, jak przeszły mnie dreszcze i poczułem na sobie czyjś
wzrok. Otworzyłem oczy rozejrzałem się i nikogo poza nami nie widziałem.
Nagle usłyszałem tuż przy uchu szept: "Twoja wróżba się spełni,
uważaj".
Krzyknąłem przerażony wszyscy nagle uciekliśmy z tego pokoju.
Okazało się, że każdy z nas poczuł czyjąś obecność, ale tylko ja usłyszałem czyjś szept.
Niestety
"dziecinna wróżba" się spełniła. W ciągu pół roku nastąpiło sporo zmian
w moim życiu, straciłem większość przyjaciół, a do tego miałem wypadek i
przeżyłem śmierć kliniczną.
Można powiedzieć, że dzięki temu stałem się nowym człowiekiem. Bardziej stałem się zamknięty w sobie i wierzący,
Kolejna
historia wydarzyła się w listopadzie 2013 roku. Pracowałem na
popołudnie, skończyłem zmianę koło 11:30. Akurat padał deszcz i było
chłodno. Poszedłem na przystanek i czekałem na autobus, który miał się
pojawić za 15-20 min. Usiadłem sobie i spokojnie czekałem.
Nagle zobaczyłem obok staruszkę, która się na mnie patrzyła.
Zapytała się o godzinę, trochę porozmawialiśmy o pogodzie i jej dzieciach, których dawno nie widziała.
Gdy
podjechał autobus zamachałem ręką (nocny to tylko na żądanie) i
odwróciłem się do starszej pani, by spytać czy pomóc jej wejść do
autobusu. Lecz niestety już jej nie widziałem ani na przystanku, ani na
ulicy (dobrze oświetlonej), ani w autobusie.
Tak jakby zniknęła.
Ostatnia historia wydarzyła się w tą zimę w styczniu.
Wracałem
akurat z krakowa pociągiem, na dworcu byłem koło 23, mieliśmy ponad
godzinne opóźnienie. na dworcu centralnym w warszawie przesiadka w
tramwaj, a potem w autobus.
W autobusie usiadłem sobie z
przodu na 1 siedzeniu przy drzwiach. byłem zmęczony, a czekało mnie
jeszcze około 30 min jazdy autobusem więc postanowiłem się zdrzemnąć.
Ale zanim zdążyłem nawet zamknąć oczy usłyszałem szept: "nigdy nie wiesz
kogo możesz spotkać". Chwilę później jakiś Pan chciał się do mnie
dosiąść. puściłem go na moje miejsce, a sam się przeniosłem na tył
autobusu bez słowa (po prostu byłem zbyt zmęczony). Ten pan spojrzał na
mnie z wyrzutem, gdy przechodziłem obok niego. Gdy usiadłem na samym
końcu i spojrzałem na przód autobusu, go już nie było. Trochę mnie to
zdziwiło, bo autobus się nie zatrzymywał nigdzie, a wszystkie siedzenia
było widać dobrze.
Radek
Radek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz