Było to dokładnie 2 lata temu, Wielkanoc 2010, noc z soboty na
niedzielę, mieszkam w Gorzowie po jednej stronie Warty, wieczór
spędzałam u przyjaciół, którzy mieszkają na jej drugim brzegu. Nie
widzieliśmy się bardzo długo, więc trochę się u nich zasiedziałam, około
3 w nocy postanowiłam wrócić do domu, a że nie miałam daleko
(praktycznie wystarczyło przejść na drugą stronę mostu) postanowiłam iść
pieszo. Chciałabym podkreślić, że nie byłam ani pijana, ani pod wpływem
jakichkolwiek innych środków psychoaktywnych. Droga od domu przyjaciół w
stronę mostu prowadzi wzdłuż dojść dużej ulicy, po drodze musiałam
minąć rondo, niejako na tyłach mojego dawnego liceum przy ul.
Przemysłowej. Właśnie na tym rondzie, tuż po godzinie 3 w nocy spotkałam
młodego chłopaka, nastolatka, ok 15-16 letniego, strasznie pobitego,
rozcięty łuk brwiowy, uraz skroni, przysychająca krew zalewała mu pół
twarzy, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś miejscowy chuligan i
chciałam jak najszybciej uciec, jednak wtedy chłopak uprzejmie zapytał
"bardzo Panią przepraszam, gdzie tu jest ulica Przemysłowa?". Zrobiło mi
się go żal, pomyślałam że pewnie ktoś go pobił i zostawił na pastwę
losu na tym odludziu, a chłopak nawet nie wie jak trafić do domu.
Odpowiedziałam mu, że musi pójść wzdłuż szkoły, a następnie skręcić w
lewo. Następnie sama poszłam w przeciwną stronę, aby znajomym skrótem
wspiąć się na most, bo do najbliższego "legalnego" wejścia musiałabym
nadłożyć kilkaset metrów. Praktycznie tuż po wejściu na most (zdążyłam w
tym czasie przejść może 50-100m), na mojej drodze znów pojawił się ten
sam chłopak, znów pytając o to samo, dokładnie tymi samymi słowami.
Bardzo się zdziwiłam, ponieważ nadszedł z przeciwka, ze strony w którą
ja się kierowałam. W pierwszej chwili nie do końca zrozumiałam co się
stało, po prostu odpowiedziałam mu i odeszłam. Dopiero po chwili zdałam
sobie sprawę, że ten chłopak po prostu nie miał możliwości znaleźć się w
tym miejscu w tym właśnie czasie, byłoby to możliwe jedynie gdyby szedł
ze mną skrótem, a sama wcześniej widziałam, że na rondzie na którym się
po raz pierwszy spotkaliśmy poszedł w zupełnie inną stronę, a na moście
wyszedł mi naprzeciw. Poza tym żadna osoba z tak zmasakrowaną głową nie
byłaby w stanie tak po prostu spacerować sobie po nocy, z takimi
obrażeniami zazwyczaj leży się już nieprzytomnym. To musiał być
zagubiony duch młodego chłopaka, może zginął właśnie na tym moście (jest
tam wiele wypadków, ponieważ można tam rozwinąć samochodem dużą
prędkość, młodzi ludzie lubią sobie też tam urządzać wyścigi) i wciąż
szuka drogi do domu. Pewnie zginął nagłą śmiercią i wciąż trwa w tym
zawieszeniu między światami. Jedno jest pewne, od tamtej pory nie
spaceruję sama po nocy, zwłaszcza w okolicy tego mostu.
Natalia
Hehe, masz racje. Specjalnie nawet wziąłem mapę Gorzowa, i rzeczywiście to byłoby niemożliwe. Chociaż jest jeszcze taka opcja, że przeszedł wałem okręznym przez most Lubuski, ale to albo by musiał biec (google pokazuje, że to ponad kilometr) albo ma jakieś nadludzkie zdolności ;p Pewnie to duch ;d Albo sprinter ;d Możliwe, że też Cię bezszelestnie śledził, a Ty go po prostu nie zauważyłaś. ;p
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Kalisza.
Zapomniałem dodać: wałem przez most, a dalej ulicą teatralną, aż do mostu Staromiejskiego.
OdpowiedzUsuńTo musiałby być jakiś niezły dowcipniś, żeby tak się wysilać o 3 -ciej w nocy, a wcześniej ucharakteryzować
UsuńNo, w sumie ;D
OdpowiedzUsuńMoże więc bliźniaki? Reszta "no comment".Interesujące. Podpisano: S
OdpowiedzUsuń