Mój dom był nawiedzony. Był duży, miał około trzydziestu lat, zatem
bardzo stary nie był. Wcześniej mieszkało tam małżeństwo - lekarz i
sędzina. Ponieważ były to burzliwe czasy, to wyjechali do Niemiec
pozostawiając dom mojemu dziadkowi.
Mieszkaliśmy tam całą rodziną, czyli mama, tata, ja i moja o 8 lat
starsza siostra. Dom teoretycznie nie różnił się od innych. Był trochę
zaniedbany, bo nie było nas stać na nieustanne remonty, lecz w okolicy
prezentował się dobrze. Nikt w nim nie umarł, działka też nie posiadała w
sobie niczego dziwnego, a mimo tego...
Miałam może 8, a może mniej lat kiedy obudziłam się w nocy zlana
potem. Spałam w tedy jeszcze z mamą, bo nieustannie się czegoś bałam.
Spojrzałam przez wielkie okno z widokiem na dwa potężne modrzewie. Moim
oczom pojawiły się okropne twarze, w typowo barokowym stylu, o którym
nie mogłam mieć w tym wieku świadomości. Wisiały one na gałęziach.
Szczególnie zapamiętałam dwie postacie. Jedną smagłą kobietę z siwym
kokiem, której twarz była surowa. Była w owalnej ramce i spoglądała na
mnie dziwacznie. Drugą postacią był leżący mężczyzna, na którego
patrzyłam od strony jego stóp. Miał wielki brzuch i nienaturalnie małą
głowę. Ubrany był jak typowy kmieć. Byłam przerażona. Nie miałam
gorączki, nigdy nie chorowałam psychicznie. Odwróciłam wzrok bojąc się
patrzeć na takie zjawy. Po pościeli chodziło coś z jasnymi włosami.
Zaczęłam się modlić do Boga i przepraszać Go za to, że byłam niegrzeczna
dla mamy. Rano oczywiście nikt mi nie uwierzył.
Cały dom był straszny. Wszyscy odwiedzający mnie znajomi
jednoznacznie mówili, że ten dom jest straszny. Dlaczego? Salon był
jasny, duży, wiele kwiatów dekorowało wnętrze. Owszem, było parę
antycznych mebli i ulubione laleczki porcelanowe mamy, ale był to
normalny typowy dom.
Najstraszniejsza była piwnica. Nikt nie chciał do niej wchodzić,
nawet mój tata. Była naprawdę przerażająca, chociaż nic w niej takiego
nie było. Ostatnie dwa pomieszczenia nie były wylane betonem, dlatego z
siostrą wymyśliłyśmy śmieszną historię, że ów lekarz kogoś zabił, a
potem pogrzebał właśnie tam. Dlatego tak szybko wyjechali do Niemiec
pozostawiając dom za bezcen. Nikt tego nigdy nie sprawdził.
Prawdziwie dziwna rzecz przytrafiła się nam wszystkim kiedy po
pewnej imprezie dowiedziałam się, że dwa lustra ustawione na przeciwko
siebie tworzą portal dla złych dusz. Powiedziałam to mojej mamie i
siostrze. Spojrzałyśmy na lustra, które znajdowały się w salonie i
ogarnęło nas przerażenie. Jedno wielkie lustro owalne, w stylu również
barokowym stało na przeciwko małego prostokątnego, również w tym stylu.
Mama od razu kazała siostrze, zdjąć małe. CO najciekawsze, stało ono
lustrem do ściany, a pies ujadał na nie z niesamowitą wściekłością. Bał
się tego obiektu. Nie odbicia, bo nie mógł go widzieć. Zaniosłyśmy
lustro do piwnicy i tam zostało. Miesiąc po tym wydarzeniu, dokładnie w
święta Bożego narodzenia w okolicach godziny 00:00, kiedy ludzie wracali
po pasterce, coś tknęło mnie by wejść na piętro i wziąć kawałek
sernika. Kiedy stanęłam na schodach moim oczom pojawił się dym. Czarny,
kłębisty dym. Myślałam, że to sernik został w piekarniku. Okazało się,
że palił się telewizor w salonie. Tak, telewizor który wiele lat stał
pod małym, zdjętym już lustrem. Musiałam wyrzucić z domu mamę,
pozabierać zwierzęta. Straż pożarna zrobiła resztę. Spalił się cały
salon.
To może nie jest opowieść typowo "zobaczyłam ducha", ale z czymś
jest na pewno związana. Zważywszy, że tego samego dnia z głupoty
powiedziałam "A, oddam duszę diabłu". Czego żałuję.
Ciekawostką jest fakt, że dwa razy mi się śniło, że pali się dom, a
ja muszę ratować moje liczne zwierzęta. Tak jakby Bóg,
Anioł...cokolwiek chciało mnie na to przygotować.
Moja siostra miała dwa razy bliskie spotkanie z duchem. Raz jako
dziecko, kiedy miała pokój na dole. Chciała wstać i iść do ubikacji, ale
zobaczyła w drzwiach jasną postać dziewczynki, czy czegoś na jej
kształt. Przerażona skuliła się pod kołdrą i ani drgnęła aż do rana.
Potem jako już starsza kobieta, wróciła późnym wieczorem po pracy
do domu. Miała pokój również na dole, ale bliżej piwnicy i pralni.
Położyła się spać, lecz nie mogła zasnąć. Słyszała jakby ktoś u góry
skakał kopytami po podłodze, a nikogo w domu nie było. Ale że mieliśmy
psa i kota, to z lenistwa uznała to za nic groźnego. Jednak kiedy To coś
przyszło do jej pokoju i kopytami niczym jakiś czort skakało po jej
łóżku i chuchało na twarz, przeraziła się. Wyskoczyła z łóżka i
posprawdzała czy pozamykała wszystkie okna i drzwi. Skąd ten wiatr?
Zupełnie jakby ktoś chuchał...długo nie umiała zasnąć. W końcu poszła
spać do góry, ze strachu. Do tej pory opowiada to wszystkim.
Ja ducha widziałam jeszcze u koleżanki na podwórku. Ma urodziny w
lipcu, więc zawsze się rozkładało namiot i tam bawiło do rana. jej mama
zamówiła pizze, na którą z niecierpliwością czekałyśmy. Zanim jednak
przyjechała, to dziewczyny poleciały po sałatki, chipsy i inne bajery.
Zostałam sama. Leżałam w namiocie i patrzyłam kiedy przyjdą. Nagle
ujrzałam dosyć wysoką postać w jasnej, chyba dwuczęściowej piżamie.
Byłam pewna, że to siostra koleżanki, która idzie po odbiór pizzy.
Dlatego kiedy wszystkie przyszły spytałam "no to co z tą pizzą? Marta ją
ukradła?". Wszyscy byli w szoku jak opowiedziałam co się stało. Pizza
nie dotarła tego dnia do nas w ogóle. A siostra nie wychodziła z domu.
Byłyśmy za młode, więc ani alkohol, ani inne używki nie mogły mi
zamieszać w głowie. Podwórko było zamknięte, w domu przebywali tylko rodzice, babcia i
koleżanki. Nikt w tedy nawet nie miał piżamy na sobie. Było to też zbyt
wyraźne bym mogła pomylić ze zwierzęciem czy zjawiskiem przyrodniczym. Do tej pory nie wiem co widziałam i pół żartem, a
pół serio śmieje się, że zobaczyłam ducha.
Kasia
Kasiu,no cóż czasem tak bywa.Widzisz możemy zobaczyć rzeczy nie zrozumiałe dla nas.Możliwe że osoby podatne na różne myśli tzn. filozoficzne wyobrażenia coś co lubią mogą przeobrazić się w postać z najgorszych koszmarów. Pozdrawiam. Podpisano: S
OdpowiedzUsuń