Wszystko się wydarzyło w 2008 roku gdy moja córka miała 4 lata.
Mieszkałam wówczas u mojej babci (mama mamy). Był późny wieczór.
Siedziałam z moją babcią u niej w pokoju. Córka spała w drugim pokoju.
Zadzwonił telefon. Dzwoniła moja mama z informacją że mój dziadek (tata
taty) zmarł. Była to dla nas wstrząsająca informacja bo nic na to
wcześniej nie wskazywało. Odłożyłam słuchawkę i razem z babcią zalałyśmy
się łzami. Nagle z pokoju od Wiktorii rozległ się straszny krzyk.
Pierwszy raz w życiu słyszałam tak przerażający krzyk. Momentalnie
pobiegłam do córki. Wiktoria siedziała na łóżku, przerażona, trzęsąca
się. Cały czas krzyczała. Po długiej chwili, gdy już się uspokoiła
dowiedziałam się co się stało. Córka powiedziała mi że ze ściany (ona
sypała koło ściany) wyszła ręka i usłyszała głos który powiedział
"kocham Cie, do widzenia". Przeszły mnie dreszcze, w sumie to do teraz
jak to opowiadam przechodzą mnie dreszcze. Sytuacja ta powtarzała się
kilka nocy z rzędu. Byłam przerażona. Wiedziałam że to dziadek
przychodzi do swojej jedynej prawnuczki. Skontaktowałam się ze znajomą
zakonnicą Dominikanką. Powiedziała by zamówić mszę od Wiktorii dla
dziadka. Tak też zrobiłam. Poskutkowało. Pogrzeb odbył się 10 dni po
śmierci z powodu koniecznej sekcji zwłok. Nie uległam rodzinie i
postanowiłam że wezmę Wiktorię na pogrzeb. Narysowała dla dziadka
rysunek i niosła białą Kalię. Nad trumna, gdy kładła kwiat powiedziała
"kocham Cie, do widzenia". Wszyscy zamarli. Teraz dziadek już nie
odwiedza swojej prawnuczki ale Wika czasami wspomina że ma wrażenie, że
ktoś na nią patrzy.
Nigdy wcześniej nie wierzyłam w duchy i takie sprawy. Ale teraz już
wiem że oni gdzieś tam są. Dlaczego? Bo dziecko nie jest wstanie
wymyśleć takiej historii. Nam dorosłym pomaga wyobraźnia. Ale tak małe
dziecko nie wie co to śmierć a co dopiero mówiąc o duchach i zegnaniu
się.
Agnesia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz